Narodzenie się dziecka zdrowego zmienia życie rodziny. Staje się on punktem zainteresowania, któremu matka poświęca cały swój czas. Pozostali członkowie rodziny bacznie przyglądają się, jak rośnie mały człowiek i cieszą się z jego najdrobniejszych osiągnięć. Wszyscy mówią jakie jest ono mądre, spostrzegawcze, wrażliwe. Oceniają stopień podobieństwa fizycznego i psychicznego do pozostałych członków rodziny. Chwalą się posiadaniem rozkosznej małej istoty przed sąsiadami i znajomymi.
Przyjście na świat dziecka niepełnosprawnego intelektualnie również zmienia życie rodziny. Rodzice przeżywają szok, informowani od razu lub po jakimś czasie przez lekarzy o inności swego dziecka. Pozostają zwykle w osamotnieniu z problemem, który najczęściej ich przerasta.
Każdy pragnie mieć zdrowe dziecko. Ale jeżeli los zechce inaczej, dobrze, że są takie miejsca i tacy ludzie, którym można powierzyć dziecko, by samemu żyć w miarę normalnie. O takim właśnie miejscu opowiem państwu, ale najpierw chciałabym wrócić do czasów dość odległych, jednak nie są one aż tak odległe skoro ja je pamiętam.
Jest rok 1969. Na trasie do Augustowa, w odległości 20 km od Białegostoku droga skręca ostro w lewo i po przejechaniu 7 km ukazują się pierwsze budynki Jasionówki. Jedziemy dalej jeszcze 4 km i wreszcie drogowskaz: Kamionka. Droga pnie się pod dość stromą górę, za nią typowa polska wieś. Budynki mieszkalne po jednej, budynki gospodarcze po drugiej stronie drogi. W środkowej części wsi, tuż przy przystanku autobusowym stoi jednopiętrowy, długi, murowany budynek szkoły. Wybudowany on został z funduszy państwowych w ramach tzw. „szkół tysiąclatek”, przy dużym zaangażowaniu mieszkańców.
Nadszedł sierpień roku 1974. Już wtedy władze oświatowe powiatu monieckiego podjęły decyzję o utworzeniu placówki przeznaczonej do kształcenia dzieci o specjalnych potrzebach edukacyjnych. Uznały, że do tego celu najlepiej nadaje się ta właśnie nowo wybudowana szkoła. Wówczas to, na podstawie Orzeczenia Organizacyjnego Inspektora Szkolnego powstał Państwowy Zakład Wychowawczy w Kamionce. Z chwilą wydania tej decyzji rozpoczęła się pełna niespodzianek przygoda związana z organizacją tej placówki. Cały ciężar pracy spoczął na jednym człowieku, bowiem funkcję pierwszego dyrektora Państwowego Zakładu Wychowawczego powierzono Panu Eugeniuszowi Szklanko, ale uczyniono go jednocześnie kierownikiem internatu.
Nie ulega wątpliwości, że już na starcie Pan dyrektor stanął przed niełatwym zadaniem, jakim było zaadoptowanie budynku do potrzeb placówki. Miały w niej przebywać dzieci niepełnosprawne intelektualnie w stopniu lekkim z terenu ówczesnego województwa białostockiego. Dyrektor, czując się gospodarzem obiektu, rozpoczął okres intensywnych remontów i modernizacji, aby jak najszybciej przyjąć pierwszych wychowanków.
W okresie od września do listopada 1974 roku część izb lekcyjnych na piętrze budynku przerobiono na sypialnie dla chłopców i dziewcząt. Dla potrzeb Internatu sprowadzono używane łóżka z Liceum Ogólnokształcącego w Mońkach. Pomimo trudności finansowych zakupiono również inny, niezbędny sprzęt.
W momencie, gdy sytuacja z adaptacją budynku była w miarę unormowana, zatrudniono kadrę pedagogiczną: pierwszą nauczycielkę Państwowego Zakładu Wychowawczego w Kamionce, Panią Edwardę Szklanko i pierwszą wychowawczynię internatu – Panią Agnieszkę Boruta. Zatrudniono również kilka osób z obsługi.
W dniu 26 listopada 1974 roku, dokładnie 30 lat temu od chwili obecnej dyrektor ze swymi współpracownikami powitał pierwszych wychowanków.
Tego dnia zakwaterowano pierwszych – dziewięciu wychowanków, w grudniu – następnych sześciu. Liczba wychowanków w kolejnych miesiącach zwiększała się, aż w końcu roku szkolnego osiągnęła liczbę 24.
W pierwszych miesiącach funkcjonowania placówki Dyrektor, pracownicy i młodzież zetknęli się z problemem, który przez dłuższy czas był dość znacznym utrudnieniem. Mam tu na myśli, negatywne postawy mieszkańców wobec nowych „lokatorów szkoły”, zwłaszcza że ich dzieci musiały uczęszczać do odległej o 3 km wsi Słomianka. Potrzeba było dużo czasu i wytrwałości aby pokonać wszelkie niechęci. Wraz z upływem czasu stosunki ośrodek – wieś, normowały się. Kolejne lata sprawiały, że spora grupa mieszkańców wsi znalazła zatrudnienie w placówce. Natomiast stosunek mieszkańców wsi do wychowanków placówki zmienił się do tego stopnia, że kiedy przeniesienie placówki do Białegostoku okazało się faktem, uznano to za wielką stratę dla wsi.
Nie były to jedyne problemy, z którymi przyszło się zmierzyć rozwijającemu się zakładowi. W tej chwili nie trudno nam wyobrazić funkcjonowanie ośrodka bez samochodu, bo mogą nam inni dostarczyć to, co chcemy. W 1974 roku brak samochodu oznaczał przywożenie zakupów do stołówki w siatkach, woreczkach autobusami PKS. Nie należy się dziwić, że zakup samochodu marki „Żuk” był wówczas wielkim świętem dla pracowników Zakładu.
W roku szkolnym 1974/75 nabór dzieci umożliwił utworzenie dodatkowych dwóch klas: III i IV Szkoły Podstawowej.
W czasie pierwszych ferii zimowych, a był to rok 1975 – powiększono kuchnię, zagospodarowano pomieszczenia pomocnicze, magazyn żywnościowy, zmywalnię naczyń. Urządzono też pracownię zajęć praktyczno – technicznych i stołówkę. Jesienią, wychowankowie, w ramach prac społecznych pod okiem Pana Dyrektora Szklanko wybudowali przed szkołą nową fontannę, położyli betonowe chodniki, zagospodarowali teren wokół szkoły.
Z ogromnym zachwytem, pan Dyrektor wspominał pierwsze przedsięwzięcia uczniów: „Choć bardzo trudne i pracowite to były dni, to zapał do pracy jaki mieli pierwsi wychowankowie cieszył bardzo i pozostał na długo w pamięci. Sądzę, że dzisiaj trudno by było zmobilizować młodzież do tak ciężkiej pracy, zwłaszcza, że nie przynosiła im ona wówczas żadnych korzyści materialnych”.
W tym miejscu wyraźnie należy podkreślić fakt, że przez cały okres istnienia tej Placówki, niezależnie od tego kto był jej dyrektorem i jaką przybierała ona nazwę, zawsze młodzież była jej faktycznym gospodarzem. To oni dbali o porządek wewnątrz i na zewnątrz budynku. Sami sprzątali w swoich sypialniach, umieszczali w nich własnoręcznie wykonane prace, hodowali kwiaty doniczkowe. Wychowankowie wraz ze swoimi nauczycielami i wychowawcami pielęgnowali trawniki, rabaty kwiatowe,chodniki i boisko szkolne. Sytuacja taka wytworzyła się w pewnym sensie zupełnie przypadkowo, gdyż przez prawie przez 10 lat w Państwowym Zakładzie Wychowawczym w Kamionce nie było sprzątaczki. Taki stan rzeczy okazał się być bardzo korzystny ze względów wychowawczych. Wielu wychowanków wpoiło sobie na zawsze poczucie odpowiedzialności za to, co ich otacza i pozostało to w nich zapewne do dziś. Należałoby też podkreślić, że pomimo o wiele gorszych warunków lokalowych niż dzisiejsze, w okresie swego istnienia ówczesna Placówka zawsze lśniła czystością, estetycznym wystrojem pomieszczeń i wyjątkową atmosferą ciepła, serdeczności.
Po niespełna dwóch latach, w styczniu 1976 zatrudniono jeszcze jednego wychowawcę w Internacie. Wówczas liczba wychowanków internatu osiągnęła planowaną liczbę 40 – u uczniów. Szkoła natomiast liczyła w tym momencie już 52 uczniów, ponieważ 12 osób dochodziło z pobliskich miejscowości. Pracownicy placówki zawsze starali się stwarzać swoim podopiecznym atmosferę rodzinną, a placówka zastępowała im drugi dom.
W roku szkolnym 1977-78 Państwowy Zakład Wychowawczy opuścili pierwsi absolwenci. Część z nich skierowana została do zasadniczych Szkół Zawodowych w Łapach i Białymstoku, kilkoro trafiło do hufców pracy, inni skorzystali z możliwości zatrudnienia w spółdzielni inwalidzkiej z możliwością przyuczenia zawodu. Tylko jeden z pierwszych absolwentów pozostał w domu rodzinnym do pomocy w gospodarstwie rolnym.
Kilka lat później, dokładnie 28 września 1984 roku nazwa Państwowy Zakład Wychowawczy zmieniona została na Specjalny Ośrodek Szkolno – Wychowawczy.
Funkcjonowanie Ośrodka do roku 1989 opierało się na pracy z dziećmi niepełnosprawnymi intelektualnie w stopniu lekkim. We wrześniu tego roku, przyjęto do szkoły pierwszych uczniów z orzeczeniami o umiarkowanym i znacznym stopniu niesprawności intelektualnej. Realizowali oni program nauczania i wychowania tzw. „Szkół Życia”.
Powoli rozszerzał się skład kadry pedagogicznej, nieliczni zmieniali miejsce pracy. Przybywali nowi, młodzi pedagodzy, wnoszący świeży zapał i pomysły do pracy. Nad prawidłowym przebiegiem procesu edukacji, zawsze czuwał bardzo skromny dyrektor – pan Eugeniusz Szklanko. Wiem, że jako dyrektor był człowiekiem zdyscyplinowanym, bardzo wymagającym, a jego działania kierowane były zawsze na dobro dzieci kształcących się w ośrodku.
W 1991roku, po prawie 20-stu latach pełnienia funkcji Dyrektora Ośrodka w Kamionce i po 35 latach pracy
w szkolnictwie Pan Eugeniusz Szklanko odszedł na emeryturę.
Przez następne dwa lata obowiązki Dyrektora Ośrodka pełnił Pan Kazimierz Hryń – nauczyciel SOSW w Kamionce.
Czas dalej upływał, a życie pisało dalszą historię SOSW. Przybywało zarówno wychowanków jak i pracowników. Naukę kończyły kolejne roczniki. Zaczęły pojawiać się osoby i instytucje chętne do współpracy, a jednym z nich jest Ośrodek Kultury z Knyszyna, który do dzisiaj o nas pamięta i zaprasza co roku na różnego rodzaju imprezy.
Jest rok 1993. Od września 1993 roku funkcję dyrektora objął Pan Eugeniusz Wiśniowski – po rozstrzygnięciu konkursu. Czekaliśmy z niepewnością na wizję rozwoju placówki jaką nam przedstawi.
Przed nami pojawiło się nowe wyzwanie. Musieliśmy poznać się nawzajem jako współpracownicy. Nie potrzebowaliśmy jednak zbyt dużo czasu abyśmy mogli nazwać się „zgranym zespołem”. Pan Eugeniusz Wiśniowski przybył do nas z Lasek, gdzie pracował jako pedagog z niewidomymi i niedowidzącymi i nie była mu obca praca z dziećmi specjalnej troski. Mieliśmy nadzieję, że wniesie ze sobą wiele nowego. Pierwszym zrealizowanym w marcu 1994 roku zadaniem w zakresie organizacyjnym, było pełne usamodzielnienie placówki poprzez doprowadzenie do powołania jednostki budżetowej, jako dysponenta środków budżetowych.
Proces nauczania w tamtych latach nabierał nowego wyrazu. Wiedzieliśmy, że zbliża się reforma oświaty, krystalizowały się nowe spojrzenia na treści programowe, metody i formy nauczania. Nowy dyrektor zawsze powtarzał, że musimy zmieniać oblicze szkoły na bardziej przyjazne uczniom, a my nauczyciele powinniśmy wykorzystywać naturalne w okresach rozwojowych potrzeby dziecka – spontaniczną ciekawość poznawczą, upodobania i zainteresowania.
Powoli ośrodek w Kamionce zaczął więc zmieniać oblicze.
W maju 1994 roku w naszej placówce w Kamionce pojawił się pierwszy komputer podarowany przez jedną z białostockich firm (ZETO). Dzięki kolejnym sponsorom zakupiona została kserokopiarka oraz drukarka, a także możliwość korzystania przez dzieci z pływalni w Mońkach. W roku 1996 nasz ośrodek otrzymał wyposażenie pracowni komputerowej w postaci 8 komputerów firmy Macintosh oraz dwu drukarek atramentowych. Wraz z zainstalowaniem komputerów otworzyły się nowe możliwości wykorzystania komputerów w pracy z dziećmi niepełnosprawnymi intelektualnie. Pojawiły się również nowe problemy i przeszkody, należało bowiem zakupić biurka i krzesła. Kolejną przeszkodą w stosowaniu na zajęciach z dziećmi komputerów był brak umiejętności swobodnego posługiwania się tymi komputerami przez większość kadry pedagogicznej. Chcąc upowszechnić w gronie pedagogów umiejętność wykorzystania komputera w pracy z dziećmi i nie tylko, dyrektor zorganizował kurs komputerowy i cieszył się, że ma kadrę pedagogiczną, która sprosta zapotrzebowaniu nowym czasom. Kadra pedagogiczna z zapałem i sercem dbała o prawidłowy rozwój dzieci, które rodzice przywozili z bardzo odległych części województwa podlaskiego. Dziś gdy o tym myślę, to jestem pełna podziwu i szacunku dla tych matek, które przywoziły swoje dzieci do Kamionki z okolic Brańska, czy z okolic Hajnówki. Jak daleką i męcząca drogę musieli pokonywać, żeby w ciągu jednego dnia autobusami, pociągiem dojechać z dzieckiem do ośrodka a następnie wrócić do domu przed nocą?
Praca z dziećmi w ośrodku w Kamionce stawała się coraz trudniejsza. Przybywało do placówki więcej dzieci z niepełnosprawnością intelektualną w stopniu umiarkowanym, a warunki – do tej pory uznawane za dobre, przestały być dobre. Bowiem dzieci z tą właśnie niepełnosprawnością wymagają szczególnej opieki. Brakowało nam sal lekcyjnych, sali gimnastycznej, pomieszczeń do rewalidacji, dostosowanych do niepełnosprawności pomieszczeń sanitarnych.
Kiedy dyrektor rozpoczął starania o poprawę warunków bytowych snując plany o rozbudowie ośrodka, władze oświatowe rozważały inny scenariusz. Miał on polegać na przeniesieniu Specjalnego Ośrodka Szkolno-Wychowawczego z Kamionki do Białegostoku.
Dla ludzi związanych z tą placówką od wielu lat – był to „czarny scenariusz”. Myśleliśmy wówczas, że zabranie dzieci z cichej, spokojnej i przyjaznej wsi przyniesie szkodę dzieciom. Ale na szczęście nikt nas nie słuchał.
W dniu 15 września 1997 roku wydana została Decyzja Wojewody Białostockiego o przeniesieniu placówki do Białegostoku. Nastąpiło oficjalne połączenie Specjalnego Ośrodka Szkolno – Wychowawczego w Kamionce ze Specjalnym Ośrodkiem Szkolno -Wychowawczym w Białymstoku. Siedzibą ośrodka został budynek zaadoptowany po internacie szkoły zawodowej, czyli miejsce gdzie się obecnie znajdujemy.
Dyrektor, przez kilka miesięcy prowadził prace związane z adaptacją budynku, remontami i wyposażaniem placówki. Pomimo decyzji o przeniesieniu, jeszcze przez pewien czas oba ośrodki funkcjonowały oddzielnie.
W lutym 1998 roku doszło do wielkiej przeprowadzki. Przewieziono z Kamionki oraz z ośrodka przy ul. Orlej, wszystkie elementy wyposażenia, zakwaterowano wychowanków w nowym internacie, zatrudniono kadrę. Pierwsze tygodnie upłynęły na intensywnych pracach związanych z urządzaniem poszczególnych pomieszczeń. Pracownicy internatu przygotowywali sypialnie dzieciom, każdy z nauczycieli musiał przygotować klasę do rozpoczęcia zajęć lekcyjnych. Pracowaliśmy z chęcią, gdyż pomieszczenia były świeżo po remoncie, lśniły czystością, nowe meble – naprawdę było miło. Wspólnymi siłami urządziliśmy placówkę, i tak naprawdę urządzamy ją cały czas dokonując dalszych modernizacji w miarę otrzymanych środków. Daleko nam jeszcze jednak do zachwytu nad warunkami, jakie posiadamy. I nie byłabym kobietą, gdybym w tym miejscu nie zwróciła uwagi na nasze potrzeby. Nie chciałabym jednak, aby realizacja tych potrzeb była w sferze moich marzeń. Sama jestem matką dziecka niepełnosprawnego i występując w podwójnej roli matki i pedagoga dzieci niepełnosprawnych marzę o tym, aby w ośrodku była winda, aby wreszcie dzieci miały salę gimnastyczną, salę rehabilitacyjną, aby znalazło się miejsce do pracy indywidualnej z dzieckiem, bo charakter niepełnosprawności naszych podopiecznych takiej właśnie pracy od nas wymaga. To wszystko nabiera innego wymiaru, jeżeli dodam, że przebywa w tym miejscu ok. 100 dzieci naprawdę ze specyficznymi potrzebami.
Jak już państwo wiecie, w Białymstoku, w tym właśnie miejscu, od 7 lat istnieje ośrodek jedyny w swoim rodzaju. Obejmuje opieką, edukacją i wychowaniem dzieci niepełnosprawne intelektualnie z terenu całego województwa. Aktualnie ośrodek prowadzi sześcioletnią szkołę podstawową, gimnazjum dla dzieci niepełnosprawnych intelektualnie w stopniu lekkim, umiarkowanym, znacznym i głębokim, a także internat dla dzieci spoza terenu Białegostoku.
W placówce aktualnie przebywają dzieci i młodzież od 7 do 22 roku życia. Każde z nich, doświadcza innego rodzaju niepełnosprawności, bowiem oprócz niepełnosprawności intelektualnej u naszych podopiecznych dodatkowo występuje szereg innych ograniczeń, wynikających często z wad postawy, opóźnienia rozwoju psychoruchowego, zespołu nadpobudliwości psychoruchowej, mózgowego porażenia dziecięcego, epilepsji, braku lub opóźnienia rozwoju mowy, autyzmu, wad serca, małogłowia i in… W tym dość skomplikowanym obrazie, cel edukacji jest trochę inny niż ten, uznawany za standard. Celem edukacji wychowanków SOSW jest ich wszechstronny rozwój w miarę możliwości oraz przygotowanie do codziennego życia tak, by byli jak najbardziej zaradni i samodzielni, umieli sterować własnym zachowaniem oraz mogli uczestniczyć w życiu społecznym.
W oddziaływaniu pedagogicznym, wychowawczym i terapeutycznym, nauczyciele stale mają na względzie możliwości, ale i ograniczenia wychowanków ośrodka. Sporo dzieci przebywających w ośrodku potrzebuje indywidualnego kontaktu z terapeutą i pedagogiem, ponieważ zwykle nie jest w stanie rozwijać głębszych relacji z innymi ludźmi – i czasami w ten sposób osiąga szczyt swoich możliwości społecznych. Praca nasza opiera się na indywidualnych programach usprawniania, tworzonych w oparciu o podstawę programową, orzeczenia, informację od rodziców ale przede wszystkim w oparciu o diagnozę zespołu specjalistów stanowiących kadrę pedagogiczną tego ośrodka. Nie mam wcale zamiaru być skromną i powiem, że kadrę pedagogiczną charakteryzuje wysoki poziom wykształcenia, doświadczenie pedagogiczne i ogromny potencjał wiedzy i chęci przynoszony do pracy przez młodych nauczycieli. Oczywiście nad całym tym procesem czuwa, dyrektor, mgr Eugeniusz Wisniowski, który jest dyrektorem skutecznym, odpowiedzialnym, wymagającym i oczywiście na pierwszym miejscu stawiający dobro dzieci.
W SOSW dzieci mają do wyboru szeroki wachlarz zajęć wspomagających ich rozwój: gimnastykę korekcyjną, terapię logopedyczną, ruch rozwijający Weroniki Sherborne, muzykoterapię, zajęcia metodą Knillów i wiele innych. Wszystko to zostało rozszerzone o wspomaganie komputerowe. Organizowane są zajęcia z hipoterapii i zajęcia na basenie Korzystają z pomocy psychologa, pedagoga, uczestniczą w zajęciach artystycznych, kulinarnych, porządkowych i innych.
Proces rewalidacyjny zapoczątkowany w szkole kontynuowany jest w internacie, bowiem nasze dzieci są pod fachową opieką przez cała dobę. To właśnie w internacie wychowawcy pokazują, jak mogą wyglądać ciepłe i przytulne pokoje, czyste sypialnie, jak dbać o siebie i swoje otoczenie, jak stwarzać w swoim środowisku atmosferę ciepła, zaufania i serdeczności. Internat, to bardzo ważne miejsce dla dziecka niepełnosprawnego intelektualnie. Dzięki temu nasze dzieci są bardziej samodzielne, zaradne, a oderwanie od, w każdej dziedzinie życia codziennego wyręczających mam (chociaż bardzo kochanych) nie szkodzi dziecku, lecz umożliwia mu faktyczne, w miarę możliwości funkcjonowanie
Ośrodek stanowi dla wychowanków miejsce, za którym się tęskni i gdzie się radośnie powraca po wizycie w domu. Wiedzą, że są kochane, potrzebne i dla nas najważniejsze.
Mogłabym wiele jeszcze mówić o zaletach naszego ośrodka, ale bardzo często mówimy o tym przy innych uroczystościach. Kończąc swoją prezentację chcę państwu powiedzieć, że w życiu naszego ośrodka ważna jest każda chwila. Każdy moment. Prośby i marzenia naszych dzieci – te większe i te malutkie – staramy się sumiennie realizować. Bo wiemy, że m.in. dzięki nam ich życie ma sens. Akceptujemy nasze dzieci ze wszystkimi jego słabościami, a jednocześnie – wierzymy w jego możliwości rozwoju. Wierzymy i uczynimy wszystko, by rozwój mógł się dokonać.
Dziękuję.
Opracowanie:
Czesława Kozłowska
Joanna Hryń
Alina Jarmołowska